Nawiedzenie bogów Gilda Cordero-Fernando

52,3 tys. 171 41 Writer: rissa458 autor: rissa458
przez rissa458 Śledź Udostępnij
  • Udostępnij przez e-mail
  • Zgłoś historię
Wyślij Wyślij do znajomego Udostępnij
  • Udostępnij przez e-mail
  • Zgłoś historię

Nawiedzenie bogów Gilda Cordero-Fernando


List ogłaszający wizytę corocznego zejścia do szkoły przez kuratora, kierowników okręgów i kierowników wydziałów w celu „celów kontroli i oceny” został dostarczony rano przez śpiącego dozorcy do dyrektora. Impreza była taka, że ​​w załączonym okólniku ujawniono pospieszne spojrzenie, teraz na Pagkabuhay, będzie w Mapili przed porą lunchu, a po południu zabezpieczy tajfuny, powodzie, wybuchy wulkanów i inne działania Boga.

W rezultacie po pierwszym okresie wszystkie poranne zajęcia zostały zwolnione. Budynek Home Economics, w którym miało być zakwaterowanych czternastu wizytujących urzędników szkolnych, stał się centrum ogólnego sprzątania. Miotły z długim uchwytem porywały domy spokojnych pająków z belek poprzecznych i rygli, wywrotki okien zostały wyszorowane do białości skorupki jajka, a podłogi stały się lustrami po wytrwałych atakach łuski i wosku świecy. Otwarte drewniane skrzynki z gazem Coronaslar zostały rozrzucone w pobliżu wygodnej rzeźbionej sofy, wiedeńskich krzeseł i stojaka na rogi jelenia.


Zlew też został naprawiony, a zużyte żarówki wymienione; blok lodu z kawałkami trocin spoczywał w zagłębieniu niewielkiej niepomalowanej lodówki. Odbyła się krótka dyskusja na temat tego, czy francuski plakat z mydłem za drzwiami kuchni ma zostać, czy pozostać: przedstawiał on trio ospałych nimf na różnych etapach nieładności leżących na zwoju z legendą Parfumerie et Savonerie, ale instruktor obróbki drewna pamiętał, został tam umieszczony, aby przykryć gnijącą postrzępioną dziurę - i nimfy pozostały.

Podstawa masztu też została cementowana, a stara brama wybielona. Nagie tereny zostały w niezwykłej przestrzeni dwóch godzin przekształcone w burzliwy ogród bugenwilli. Doniczkowe kwiaty wciąż nadchodziły przez bramę taczką i rowerem. Który przełożony, pochowany głęboko w tajemniczej ziemi, mógłby powiedzieć, że tak wspaniałe okazy zostały zasadzone, albo że zostały tylko pożyczone z sąsiednich domów na wizytę? Każda szkoła w prowincji miała swój szczególny punkt dumy - łóżko gigantycznych kabaczek, zagrody lub białych królewskich gołębi, umywalni zbudowanej przez PTA. Co roku szkoła średnia Pugad Lawin osiągnęła kapitał swojej topografii: ukorzeniony na twardej półce wzgórza, do budynku szkoły można było dostać się po szeregu kamiennych stopni wyrzeźbionych na twardej powierzchni skał; jego zachodnie okna wychodziły na mglistą wspaniałość łańcucha górskiego w kształcie śpiącej kobiety. Cudownie, ale przełożeni spodziewali się czegoś namacalnego, więc w tym roku pojawiła się bugenwilla.

Nauczyciele i studenci zostali podzieleni na cztery grupy robocze. Pierwsza grupa, złożona z pani Divinagracia, nękanego instruktora ekonomii domowej i niektórych mniej atrakcyjnych nauczycielek, została wygnana do kuchni, aby przygotować menu: składało się z 14 funtów. prosiak, zupa makaronowa, embutido, sałatka z kurczakiem, pieczone lapu-lapu, morcon, leche flan i lody, których całkowity koszt został już odliczony od nauczycieli. Nie trzeba dodawać, że Pugadowi Lawinowi brakowało hojności, uroku i dobrych tancerzy tanga! Wizyta była przecież 99% wrażeniem - a pan Olbes, dyrektor, obiecał zapamiętać współpracę nauczycieli w tym zakresie w raportach dotyczących skuteczności.

Nauczyciele z Grupy Drugiej zostali przydzieleni do zaopatrzenia w pościel i naczynia do kolacji. W prawdziwie biurokratyczny sposób powierzyli to zadanie swoim studentom, którzy z kolei ogołocili domy sąsiadów z łóżeczkami, poduszkami i matami do spania. Jedynym łóżkiem należącym właściwie do budynku ekonomii domowej był plakat z baldachimem, a nadinspektor miał zaszczyt spać na nim. Dlatego został wyposażony w najwspanialsze maty do spania, duże dwa rozmiary, ale przeplatane szczegółową mapą archipelagu. Oparty o zagłówek był kwartet głównych żon w kształcie poduszek w kształcie serca - dwóch twardych i dwóch miękkich - Grupa druga nie była pewna co do spania preferencji szefów dywizji.

„Strukturyzacja pokoi” była obowiązkiem trzeciej grupy. Polegał on na szybkim tworzeniu wykresów, wykresów i innych pomocy wizualnych. Pośpieszyła się realizacja niedokończonych planów lekcji i poprawienie zaniedbanych książek tematycznych; przyspieszać wycieczki z półki na książki do szafy na miotły w ostatniej desperackiej próbie ukrycia brudnych broszur pisowni poprzedniego pokolenia, niedokończonych projektów i różnorodnych szmat - klucz później wygodnie zgubił się w fałdach balonu żony pani Olbes Spódnica.

Przez cały rok ściany klasy były niewyobrażalnie puste. Teraz były, podobnie jak tereny, cudownie płonące - z kartuszkowymi ilustracjami Parsing, dywizji komórek mitozy i ewolucji stroju Filipiny - dzięki liderowi grupy drugiej, panu Buenaflor Industrial Arts, który, porzucony, siedział zgarbiony nad deszczem wykres. Niepewna strona Grupy Drugiej albo ćwiczyła kroki tango, albo skupiała się wokół nauczyciela na wakacjach, który skorzystał z płatnego urlopu macierzyńskiego, aby odbyć tajemniczą podróż do Hongkongu, a teraz wrócił z prowokującą ofertą na sprzedaż.

Najwierniejsi chłopcy pierwszego roku skomponowali czwartą i dyskryminowaną grupę. Pod kierownictwem panny Noel English przez ostatnie dwa dni zajmowali się „kształtowaniem lokalu”, co zgodnie z jego apelacją polegało na usunięciu wszystkich nieestetycznych obiektów z krajobrazu. To, że brudne zadanie nie spadło na potężnego pana de Dios Physics lub przebiegły pana Baz National Language, obaj wiszący teraz na zasłonach, nie zaskoczyło panny Noel. Od dawna kłóciła się z dyrektorem, a raczej z żoną dyrektora - od czasu, gdy pulchna pani Olbes przyszła do szkoły w modnej sukience z worków i na ustach panny Noels uśmiechnęła się z przymrużeniem oka.

„Jesteśmy taką modną grupą” - żartowała kiedyś panna Noel na spotkaniu wydziału. „Gdyby tylko nasze czytanie mogło być modne!” - które oświadczenie uzyskało dla niej gniew dwóch pozostałych nauczycieli, którzy z nią rozmawiali. To, że panna Noel spędziła wakacje, uczęszczając na letni kurs dla nauczycieli w Manili, jeszcze pogorszyło sprawę - pan Olbes uważał, że nauczyciel angielskiego uczęszczał na te kursy wyłącznie po to, by się z nimi zobaczyć. A ostatnie zmarszczenie panny Noels, Metoda Integracji, sprawiło panu Olbesowi ból, gdy siedział.

Z drugiej strony panna Noel uważała za całkowicie niestosowny i obrzydliwy sposób, w jaki żona dyrektorów wychwalała nauczycielowi nową torebkę z szalem. „Jest taki ładny, gdzie mogę dostać taki dokładnie?” - ciężka i pozbawiona wdzięku wskazówka lub sposób, w jaki ogłaszała z dużym wyprzedzeniem urodziny i chrzty w swojej rodzinie, innymi słowy: „Przygotuj się!” . Nauczyciele byli ponadto z powodu braku pomocy domowej „zaproszeni” do domu dyrektora, aby zrobić specjalną sałatkę, nadziać kurczaka lub wyczyścić sztućce. Ale z pewnością było to znacznie mniej niż oczekiwano od personelu powołaniowego - instruktora obróbki drewna, który był szczegółowy do wykonywania wszystkich prac malarskich i naprawczych w domu dyrektora, instruktora drobiu, którego zapasy legorów były wyczerpywane po każdej imprezie Olbeses, a także Instruktor motoryzacji, który od zawsze był szczegółowo opisywany za kierownicą jeepa dyrektorów - a panna Noel zaczęła traktować to jako jedno z zagrożeń zawodu.

Ale dzisiaj, przypadkowo spotykając się w toalecie, zaniepokojona pani Olbes zwróciła się do panny Noel o pomoc w zapięciu zamka błyskawicznego, po czym wyjęła butelkę balsamu i z wdzięcznością oblała ją nauczycielką angielskiego. Świeżo wyrzucona z kosza na śmieci panna Noel z wielkim wysiłkiem powstrzymała się od nieprzewidzianych spostrzeżeń - a przyjaźń została przywrócona dzięki polubownej nucie zablokowanego zamka błyskawicznego.

O 1:30 samochód kuratora i przewoźnik broni z przełożonymi przejechali przez łuk miejski Pugad Lawin. Uciekinier, od rana stojący przy bramie miasta, zdyszany zjechał drogą, ale pojazdy go wyprzedziły. Dyrektor nadal w podkoszulku i szufladach, goląc szczęki przy oknie, najpierw zauważył zbliżającą się imprezę. W pokoju było natychmiast. Brudne skarpetki, formularz 137 i pół butelki piwa znalazły się w szufladzie biurka pana Olbesa. Drugi student przemknął korytarzem, trzymając w górze świeżo wyciśnięty pasek na drucianym wieszaku. Za zamkniętymi drzwiami pani Olbes z determinacją wierciła się w gorsecie.

Komitet powitalny czekał na kamiennych schodach, kiedy goście wysiedli. Podczas Dnia Flagi męscy instruktorzy byli ubrani w barong, kobiety w czerwone, białe lub niebieskie sukienki, posłuszne okólnikom. Nauczycielka nauk społecznych, spiesząc się po schodach, aby zaprezentować girlandy sampaguita, potknęła się o nieoczekiwany garnek pożyczonej bugenwilli. Zerkając z okna na piętrze, grupa kuchni zauważyła, że ​​przybyło tylko dwanaście osób. Później okazało się, że Nadzorca Języka Narodowego miał ciężkie skurcze żołądka i musiał zostać pozostawiony w Centrum Zdrowia; że panna Santos PE i pan del Rosario Military Tactics uciekli o świcie.

Cztery pary rąk walczyły o wyjątkowy zaszczyt otwarcia drzwi samochodu i pan Alava wyszedł na słońce. Był brązowy jak ziarno sampaloc. Pan Alava spojrzał z satysfakcją na patriotyczną władzę i beknął aprobatą dymem cygarowym na krajobraz. Dyrektor, rywalizując z całkowitym zaćmieniem, podszedł do pana Alava bez spinki do mankietów. „Companero!” huknął nadinspektor z rozpostartymi ramionami.

„Companero!” powtórzył pan Olbes. Objęli się ponuro.

Nośnik broni miał wiele do zrobienia. Grupa akademickich nadzorców żywych krabów z Mapili zaplątała się w kalamay w koszyku nadzorców Home Economics. Kierownik okręgu zgubił lewy but wśród skrzeczących kurczaków, a ktoś nadepnął na puto seco. Były rozładowane torby i koszyki z trzciny, wiązki łatwo psujących się i niemożliwych do wyrzucenia upominków. Dylemat personelu Home Economics: bez lodówki, jak zachować całe jedzenie do następnego ranka. Safari instruktorów Pugad Lawin z wdzięcznością pochyliło się przy okazji.

Na próżno panna Noel szukała w tłumie starego przełożonego Arts Arts. Przez wszystkie lata pobytu w Pugad Lawin przyjechał pan Ampil: w nim nie było obrzydliwej biurokracji, brak samooceny i małostkowości, które często charakteryzowały małego urzędnika publicznego. Był oddany służbie edukacji, zestarzał się w niej. Był o najlepszym mężczyźnie, jakiego Miss Noel kiedykolwiek znała.

Jak często nauczyciele tymczasowi musieli zwracać się do swoich przełożonych o obfite prezenty ze słodyczy, de hilo, portfeli i nie tylko, mając nadzieję, że otrzymają pozytywną rekomendację! Stała pozycja dla oferenta, który zaoferuje najwyższą cenę. Ale sama panna Noel nigdy nie doświadczyła tego rytuału - zdała egzaminy i została polecona na pierwsze wolne miejsce przez pana Ampila bez słowa pochlebstwa ani żadnego prezentu. To ironiczne, że nawet w edukacji znalazłeś najwyższe i najgorsze formy mężczyzn.

Przez tłum przeszła wysoka, nieznana postać w luźnym płaszczu, z kieszeni wyciekła triada piór. Pod odważnym nosem podbródek cofnął się jak szary pustelnik po nadejściu wielkiej fali. - Panna Noel, jak sądzę? powiedział nieznajomy.

Nauczyciel angielskiego skinął głową. „Jestem nowym angielskim przełożonym - Sawit to nazwa”. Wysoki mężczyzna ciepło uścisnął jej dłoń.

- Czy dobrze się bawiłeś, Sir?

Pan Sawit zrobił minę. 'Straszny!'

Panna Noel zaśmiała się. - Mam cię pokazać do twoich kwater? Musisz być zmęczony.'

„Tak, rzeczywiście” - powiedział Sawit. „Chciałbym się odświeżyć. I zobacz, że ktoś opiekuje się moimi storczykami, bo inaczej moja żona obedrze mnie ze skóry.

Nowy angielski przełożony zebrał swoje portfele, a panna Noel podniosła duży ciężar storczyków. Po cichu przeszli korytarzem budynku Home Economics, myśliwym i pełnym Indian przewodnikiem.

- Nic nie ufam panu Ampilowi, proszę pana?

„Więc nie słyszałeś? Stary głupiec złamał kość kołnierza. On jest martwy.'

'O.'

- Widzisz, on nalegał, aby wywiązać się ze wszystkich obowiązków, jakich się od niego oczekuje - byłby przed nami w szkole, którą odwiedzaliśmy, gdyby czuł, że jedziemy w drogę. Pojechał konno lub zaprzęgiem carabao do odległych, gdzie droga była niedostępna autobusem - iw jego wieku! A zatem podczas naszej wizyty w Barrio Tungkod - znasz to miejsce, prawda?

Panna Noel kiwnęła głową.

„W drodze na zapomnianą przez Boga wyspę, do tej błotnistej otchłani, poślizgnął się na banca - i cóż, to wszystko”.

'Jak strasznie.'

„Zabawne jest to, że musieli ominąć kapelusz, żeby kupić mu trumnę. Okazało się, że ten człowiek był biedny jak mysz kościelna. Można by pomyśleć, dlaczego ten stary głupiec służył w służbie od trzydziestu trzech lat. Nigdy nieobecny dzień. Nigdy nie spóźnia się dzień. Nigdy nie kłamałem. Można by pomyśleć, że przynajmniej dostanie porządny pochówek - ale nie osiągnął 65 lat i nie dostanie ani grosza, dla którego nie pracował. Cóż, zresztą to cierń z twojej strony.

Zaskoczona panna Noel zmarszczyła czoło.

„Myślałem, że wszyscy nauczyciele nienawidzą ścisłych przełożonych”. Pan Sawit wyjaśnił. - Czy nie trzęsiliście się przez całe życie, kiedy pan Ampil czekał u drzwi klasy, jeszcze zanim otworzyłeś go kluczem?

- Tak, obawiałem się go - powiedziała panna Noel. „Ale szanował go i podziwiał za to, za czym opowiadał”.

Pan Sawit z uśmiechem pokręcił głową. - Więc w ten sposób wieje wiatr - powiedział, zeskrobując drobinkę pyłu z płatka ucha.

Panna Noel położyła storczyki nadzorców na korytarzu. Dotarli do odwróconej klasy, którą pan Sawit miał zająć z dwoma innymi.

Historia jest kontynuowana poniżej

Promowane historie

Spodoba ci się również